Drzwi
do Edenu
Możliwe, że niektórym z Was się
udało. Skusiliście jakieś duże wydawnictwo swoimi wdziękami albo dzwoniliście
do redaktora naczelnego codziennie o piątej rano i tak go zmęczyliście
psychicznie, że po stu odmowach wreszcie zmienił zdanie. I teraz trzymacie w
spoconych, drżących dłoniach wymarzoną umowę. Co będzie się działo? Powiem Wam
to, o czym wszyscy autorzy milczą jak zaklęci, zasłaniając się tajemnicą. Oni
należą do kręgu wiedzy, Wy jesteście dla nich marnym, w dodatku
niedoinformowanym mysim bobkiem. Dzięki mnie staniecie się dumnym, świadomym mysim
bobkiem.
Zapisy
w umowie
Macie tam pewnie 7% od ceny
hurtowej (nie detalicznej) i dobrowolne zrzeczenie się praw autorskich do
waszej książki. Wmówią Wam, że to tylko na 5 lub 7 lat, a potem prawa wracają
do Was. Prawo własności zgodnie z Konstytucją jest nieograniczone co do zasady,
więc nie podlega choćby ograniczeniu czasowemu (5 lat). Takim ograniczeniom może
podlegać jedynie umowa licencyjna. Nabili Was w butelkę. Właśnie straciliście
prawa do swojej powieści i nawet jeśli wydawca nie wywiąże się ze swojej części
umowy, to prawa do Was nie wracają. One już do Was nie należą!
No dobrze, ale w zamian zarobicie
masę pieniędzy, co tam prawa autorskie. Tak sobie pewnie myślicie. To teraz
powiem coś na ten temat.
Eden
Drzwi do raju zostały wreszcie
otwarte. Wydawca wywiązał się z umowy i wstawił Waszą książkę do licznych
księgarni. Wypiliście już pewnie kilka butelek szampana i planujecie zakup
kolejnych, ale zanim wysiądzie Wam wątroba muszę wam coś powiedzieć. Nakład
jaki wydrukowali, to pewnie około dwa tysiące sztuk, z tego pół tysiąca (o ile Wasza
książka jest dobra) będzie zwrotów. Zarobicie po roku sprzedaży, w przybliżeniu, trzy
tysiące złotych polskich minus podatek. Przy optymistycznym założeniu, że
wydawca będzie Was promował. Najprawdopodobniej jednak nie będzie (zwłaszcza,
jeśli wkurzaliście go telefonami) i nie osiągnięcie nawet tego.
Powrót
na ziemię
Okazuje się, że z pisania żyć się
nie da. Udaje się to jedynie garstce pisarzy-celebrytów, ale oni zarabiają głównie
dlatego, że są znani, nieważne co napisali. Kiedyś należało czegoś dokonać,
żeby być sławnym – teraz należy być sławnym, żeby czegoś dokonać. A sławę dużo
łatwiej zyskać, publicznie pokazując cycki (mogą być sztuczne, jeśli natura
poskąpiła), a nie pisząc książki. Lepiej więc zajmijcie się czymś innym.
Chyba, że macie przemożną, nieprzepartą, obsesyjną chęć pisania, a Wasz
psychiatra odmówił dalszego leczenia.
https://jprusinski.blogspot.com/2017/05/jak-wydac-ksiazke-czesc-7.html
https://jprusinski.blogspot.com/2017/05/jak-wydac-ksiazke-czesc-7.html