czwartek, 25 maja 2017

Jak wydać książkę? - część 6





Drzwi do Edenu

Możliwe, że niektórym z Was się udało. Skusiliście jakieś duże wydawnictwo swoimi wdziękami albo dzwoniliście do redaktora naczelnego codziennie o piątej rano i tak go zmęczyliście psychicznie, że po stu odmowach wreszcie zmienił zdanie. I teraz trzymacie w spoconych, drżących dłoniach wymarzoną umowę. Co będzie się działo? Powiem Wam to, o czym wszyscy autorzy milczą jak zaklęci, zasłaniając się tajemnicą. Oni należą do kręgu wiedzy, Wy jesteście dla nich marnym, w dodatku niedoinformowanym mysim bobkiem. Dzięki mnie staniecie się dumnym, świadomym mysim bobkiem.

Zapisy w umowie

Macie tam pewnie 7% od ceny hurtowej (nie detalicznej) i dobrowolne zrzeczenie się praw autorskich do waszej książki. Wmówią Wam, że to tylko na 5 lub 7 lat, a potem prawa wracają do Was. Prawo własności zgodnie z Konstytucją jest nieograniczone co do zasady, więc nie podlega choćby ograniczeniu czasowemu (5 lat). Takim ograniczeniom może podlegać jedynie umowa licencyjna. Nabili Was w butelkę. Właśnie straciliście prawa do swojej powieści i nawet jeśli wydawca nie wywiąże się ze swojej części umowy, to prawa do Was nie wracają. One już do Was nie należą!

No dobrze, ale w zamian zarobicie masę pieniędzy, co tam prawa autorskie. Tak sobie pewnie myślicie. To teraz powiem coś na ten temat.

Eden

Drzwi do raju zostały wreszcie otwarte. Wydawca wywiązał się z umowy i wstawił Waszą książkę do licznych księgarni. Wypiliście już pewnie kilka butelek szampana i planujecie zakup kolejnych, ale zanim wysiądzie Wam wątroba muszę wam coś powiedzieć. Nakład jaki wydrukowali, to pewnie około dwa tysiące sztuk, z tego pół tysiąca (o ile Wasza książka jest dobra) będzie zwrotów. Zarobicie po roku sprzedaży, w przybliżeniu, trzy tysiące złotych polskich minus podatek. Przy optymistycznym założeniu, że wydawca będzie Was promował. Najprawdopodobniej jednak nie będzie (zwłaszcza, jeśli wkurzaliście go telefonami) i nie osiągnięcie nawet tego.

Powrót na ziemię

Okazuje się, że z pisania żyć się nie da. Udaje się to jedynie garstce pisarzy-celebrytów, ale oni zarabiają głównie dlatego, że są znani, nieważne co napisali. Kiedyś należało czegoś dokonać, żeby być sławnym – teraz należy być sławnym, żeby czegoś dokonać. A sławę dużo łatwiej zyskać, publicznie pokazując cycki (mogą być sztuczne, jeśli natura poskąpiła), a nie pisząc książki. Lepiej więc zajmijcie się czymś innym.

Chyba, że macie przemożną, nieprzepartą, obsesyjną chęć pisania, a Wasz psychiatra odmówił dalszego leczenia.

https://jprusinski.blogspot.com/2017/05/jak-wydac-ksiazke-czesc-7.html

OPOWIADANIE

Opowiadanie napisane na zlecenie. O sercu. Ale jak zwykle podszedłem do tematu po swojemu i przewrotnie. Zapraszam do lektury.