piątek, 19 maja 2017

Jak wypromować książkę, część 5




Mam dla Was dwie wiadomości. Jedna dobra, druga zła.

Ale na początek refleksja. Prawdopodobnie zrozumieliście już, że wydanie książki, to dopiero początek długiej drogi. Dwa tysiące sztuk Waszego dzieła leży sobie w kartonach w jakiejś hurtowni i tam zostanie, chyba że zaczniecie ją promować.

I teraz zła wiadomość – spóźniliście się! Promocję książki należało zacząć od znalezienia patronów medialnych. Teraz jest już na to za późno.

Dobra wiadomość jest taka, że i tak nikt by Was nie objął patronatem. Nie róbcie sobie wyrzutów!

Czy możecie coś jeszcze zrobić? Oczywiście, że tak! Zacznijcie od wysłania kilku egzemplarzy do blogerów książkowych. Może zechcą przeczytać i napisać parę słów. Dziewczyny są z reguły miłe i chętnie czytają, więc może zainteresuje ich także Wasza powieść. Możecie spróbować też promować się w ramach akcji „Polacy nie gęsi i swoich autorów mają”, wysłać informację o Waszej książce do niezależnych zinów, przekazać kilka sztuk na konkursy. Jest cała masa różnych metod, żeby zaistnieć. Niestety wszystkie są równie nieskuteczne. Sprzedaż Waszej książki pozostanie jednocyfrowa. Zanim skoczycie z mostu z kamieniem uwiązanym do szyi, przeczytajcie tekst poniżej. Są metody skuteczne!

Ja tych metod oczywiście nie znam, a nawet gdybym znał to nie powiem.

Za to powiem, co się nie sprawdza (a czego próbowałem):

- Wykupowanie reklam w dużych portalach internetowych. Liczba odwiedzin tych stron jest zwykle mocno przesadzona i po tygodniowej reklamie zyskacie pięciu odwiedzających na fejsbuku i jedną sprzedaną książkę.

- Wciskanie książki znajomym – wkrótce ich liczba znacznie się zmniejszy (nie książek, które zawalają podłogę w przedpokoju, ale znajomych).

- Zaczepianie ludzi na portalach społecznościowych.

- Ubranie się w łachmany i sterczenie pod kościołem z nadzieją, że ktoś kupi Waszą książkę z litości.

- Wciskanie książki rodzinie i znajomym na prezenty z wszelkich możliwych okazji: komunii, chrztu, wesela, itd. Osiągnięcie tyle, że wkrótce przestaną Was gdziekolwiek zapraszać.

- Podrzucenie książki do księgarni za rogiem, licząc na to, że sprzedawca tego nie zauważy.

- Wpychanie jej kobietom do torebek (pogodziliście się już, że książki nie sprzedacie, chcecie tylko odzyskać przedpokój).

Na koniec Was pocieszę. W Polsce - dzień i noc, w niedzielę i święta, 24 godziny na dobę – co godzinę jest wydawany nowy tytuł. Takich nieszczęśników jak wy jest więcej! Przybywa ich dwudziestu czterech dziennie.
 
To na razie tyle. Jeśli zachęcicie mnie do kontynuowania cyklu porad (a zachęca się mnie do pisania równie trudno jak lisa do odwiedzin kurnika), zrobię to z przyjemnością. Pozdrawiam wszystkich piszących i życzę Wam samych sukcesów. Do przeczytania!

 

OPOWIADANIE

Opowiadanie napisane na zlecenie. O sercu. Ale jak zwykle podszedłem do tematu po swojemu i przewrotnie. Zapraszam do lektury.